Dr Petr Fort ponad 20 lat jest pracownikiem naukowym, zajmuje się fizjobiologią i dietetyką sportu wyczynowego. Jest autorem szeregu patentów i receptur preparatów dietetycznych (pośród znanych w Polsce np. SPEED 8, NITROX). Opracowywał produkty dla wielu konkurujących ze sobą firm odżywkowych. Jest autorem 17stu książek i dziesiątek publikacji popularno-naukowych dotyczących odżywiania i suplementacji. Od 6 lat często gości w wywidach i programach telewizji publicznej. Regularnie pisuje do magazynów Fitness, Longevity, Regenerace, Wellness i wielu innych. W Polsce najnowsze artykuły dr. Forta dostępne są w magazynach "Kulturystyka i Fitness" oraz "Sport dla Wszystkich". zob także w Wikipedii











Dlaczego dieta proteinowa?

Czy jest to odpowiedni wybór? Najczęściej tak, ale jak to bywa ze wszystkim – i tutaj istnieją wyjątki. Problem polega na tym, że istnieją trzy różne typy ludzkiego organizmu. Pierwszą grupę nazywa się typem węglowodanowym (dla osób do niej należących korzystna jest dieta wysokowęglowodanowa wymienionych niżej autorów), drugą, plasującą się na przeciwstawnym biegunie – proteinowym. Stosowanie diet wysokowęglowodanowych mogłoby mieć w tym przypadku daleko idące, negatywne konsekwencje. Istnieje również trzeci typ, który należy umiejscowić gdzieś pomiędzy wspomnianymi ekstremami. Jego przedstawiciele reagują pozytywnie na oba warianty redukcyjne, niestety tylko do czasu.


Nowoczesne technologie otwierają nowe możliwości.

W ramach diety hiperproteinowej możecie spożywać także tłuste mięso, ryby i duże ilości warzyw. W wielu przypadkach to jednak nie wystarcza, często asortyment korzystnych dla danej osoby produktów jest ograniczony. Optymalnym rozwiązaniem wydaje się być stosowanie odpowiednio dobranych koncentratów proteinowych przede wszystkim ze względu na gwarancję ich jakości i skład. Sytuację komplikuje fakt, że na rynku na całym świecie dostępnych jest kilka specyficznych marek koktajli redukcyjnych takich jak Cambridge Diet, Herba Life czy Protifast. Także wielu producentów diety sportowej ma w swoim portfolio jakiś typ redukcyjnego koktajlu proteinowego.

Chodzi tu o wielki biznes, w związku z czym wielu producentów dopuszcza się oszustwa, określając mianem diet proteinowych artykuły, zawierające maksymalnie 25-30 % protein. Ostrzegam, że żaden koktajl, przygotowany z proszku o zawartości 60 % węglowodanów, nie może wywołać reakcji redukcyjnej, nawet wtedy, gdy stosuje się go 2 razy dziennie w zastępstwie zwykłych posiłków. Produkty tego typu pomagają sportowcom w doprowadzeniu do zgoła odwrotnej sytuacji – zwiększenia masy ciała. Wiele kobiet nie może się nadziwić, kiedy używanie podobnych produktów (do tego często nieadekwatne do zasad wybranego reżimu redukcyjnego) wywołuje u nich szybki wzrost wagi.

Dieta hiperproteinowa w systemie „home-made”.

Współczesny rynek daje względnie duże możliwości wykorzystania własnej inicjatywy i inwencji w samodzielnym przygotowaniu diety proteinowej. Największą szansę na sukces mają ci, którzy dobrze się orientują w ofercie produktów diety sportowej i suplementów. Odpowiednie ich połączenie jest bowiem nie tylko efektywniejsze, ale również o wiele tańsze od większości komercyjnych koktajli, z których w wielu obecny jest cały szereg szkodliwych składników – wspomnijmy choćby o sztucznych słodzikach, fruktozie, izolacie sojowym, karagenanie i wielu innych.
Z mojego punktu widzenia jako autora dziesiątek receptur produktów diety sportowej konieczne jest zastosowanie koncentratu proteinowego, produktem, który spełni taką funkcję będzie np. odżywka Diet Protein serii SlimLine.

Każda dieta redukcyjna oznacza zwiększenie ryzyka utraty cennych substancji ochronnych, w związku z czym dobrze jest pomyśleć o suplemencie, złożonym z witamin i substancji mineralnych. Warta zainteresowania, o ile nie absolutnie konieczna, jest l-karnityna. Przydać się mogą także niektóre legalne stymulanty, przede wszystkim zaś synefryna. Do tego pozytywnym działaniem odznacza się mieszanka aminokwasów rozgałęzionych (BCAA) oraz HMB. Jeśli nie macie pewności czy wraz z codziennymi posiłkami spożywacie dostatecznie dużo błonnika, poszukajcie go w aptece (idealne jest na przykład psyllium lub oat-bran). Kobiety powinny spróbować produktu „Testosterol” firmy Megabol, który pomoże im w bardziej optymalnym wykorzystaniu przyjmowanych protein.

Jeśli cierpicie z powodu nadwagi czy otyłości, w zastosowaniu redukcyjnej diety hiperproteinowej możecie upatrywać realną szansę na poradzenie sobie z tym problemem. Świadczą o tym nie tylko badania naukowe, ale również praktyka kliniczna autora niniejszego materiału oraz kilku jego kolegów i uczniów. Należy jednak pamiętać, że redukcja nadwagi rządzi się tymi sami prawami co wiele innych rzeczy w naszym życiu – a mianowicie zasadą „coś za coś”. Ten, kto chce rzeczywiście schudnąć i potem utrzymać osiągniętą masę ciała, musi jeść o wiele mniej niż w przeszłości, jeść inaczej, a także żyć inaczej. I TYLE.

 


Kłótnie pomiędzy zwolennikami obu skrajnych rozwiązań noszą od czasu do czasu znamiona ekstremistycznej ideologii, niemniej jednak dziesiątki badań ostatecznie potwierdziły, że większe prawdopodobieństwo sukcesu występuje w przypadku aplikacji diety proteinowej.

Tak na marginesie, by być precyzyjnym – typologia metaboliczna jest metodą naukową, rozwiniętą przez dr Wolcotta, mającą na celu określenie rodzaju procesów metabolicznych, charakterystycznych dla poszczególnych grup ludzi.

Dietę proteinową (lub raczej hiperproteinową) można uznać za swego rodzaju światełko w tunelu. Wszystkie dotychczasowe systemy okazały się nieefektywne. Istnieją w zasadzie tylko dwa podstawowe reżimy dietetyczne, różniące się od siebie niczym dzień i noc. Pierwszy to wspomniana dieta wysokowęglowodanowa, której autorem jest dr Ornish. Jej modyfikację zaproponował natomiast prof. Jenkins. Bardzo stary, ortodoksyjny i surowy wariant autorstwa dr Pritikina stracił w ciągu dziesiątków lat swego istnienia kredyt zaufania, ponieważ nie zdołano znaleźć przekonujących dowodów naukowych na potwierdzenie celowości jego stosowania u każdego i w każdej sytuacji. Na przeciwstawnym biegunie znajduje się dieta proteinowa, którą już w roku 1973 sformułował dr Blackburn. Inne związane z nią nazwiska należą do tych, którzy zapragnęli pławić się w chwale autora, nieznacznie modyfikując jej założenia. Jednym z nich był również dr Atkins, którego nazwisko jest rzeczywiście znane na całym świecie. Ramy naukowe diecie proteinowej (hiperproteinowej) nadał jednak dopiero dr Rosedale (wszystkie nazwiska znajdziecie w internecie). Główną zasadą diety proteinowej jest bardzo wyraźne obniżenie ilości spożywanych węglowodanów bez równoczesnego ograniczania dotychczasowej dawki tłuszczów i protein.

O co chodzi w diecie proteinowej?

Ograniczenie ilości przyjmowanej energii osiąga się poprzez obniżenie dawki węglowodanów w pierwszej fazie stosowania diety do zaledwie 50 g. Dawka spożywanych protein waha się w granicach 2g na 1 kg masy ciała. Konsekwencją takiego zabiegu jest doprowadzenie do stanu długotrwałego niedoboru energii, w związku z czym następuje intensyfikacja procesu spalania zmagazynowanej tkanki tłuszczowej, co z kolei prowadzi do stanu, zwanego ketoacydozą (typ acydozy metabolicznej). Związany jest on co prawda z nieprzyjemnymi skutkami ubocznymi, takimi jak nieprzyjemny zapach z ust czy zwiększona nerwowość, ale po kilku dniach odkryjecie, że nie odczuwacie już głodu i czujecie się „nastymulowani”.

Na czym polega problem diety proteinowej?

Niskowęglowodanowa dieta stanowi dla wielu ludzi problem nie do pokonania, bowiem jest równoznaczna z posiłkami, nie zawierającymi praktycznie produktów zbożowych! Powiedzcie do widzenia pieczywu, makaronom, ryżowi i słodyczom. Tego typu diety nie musicie się jednak obawiać, o ile macie zdrowy żołądek i trzustkę. Ma ona kilka następujących po sobie faz, z których pierwsza jest tą najbardziej restrykcyjną. Po około 30 dniach można już konsumować około 150-200 g węglowodanów dziennie pod warunkiem, że mają one niski indeks glikemiczny.